czwartek, 29 sierpnia 2013

6."Lux" (Część druga)

10 czerwca 2013 rok.
Mała Lux biegała po pokoju trzymając w rączce duży pędzelek do makijażu. Czasami zastanawiałem się jak te małe nóżki potrafią tak szybko biegać. Jej malutki kucyk, który był już doszczętnie zniszczony podskakiwał za każdym jej ruchem. Wyglądała tak uroczo. Nigdy nie widziałem bardziej uroczego dziecka niż ona.
- O czym myślisz, Harry? – spytała Lou, która już od dłuższego czasu mi się przypatrywała. – Lux, zostaw to! Tak nie można! – szybko podeszła do dziewczynki i zabrała jej pędzelek.
- Nie słuchaj jej, Lux – powiedziałem, a dziewczynka słysząc mój głos podbiegła do mnie. – Mama jest niedobra, tak?
Lux pokiwała główką, przez co zacząłem się śmiać. Lux była cudowna. Kochałem ją jak własne dziecko. Za to Lou i Tom byli moim dobrymi przyjaciółmi. Ich mała rodzina była świetna. Oczywiście mieli też swoje wzloty i upadki. Przecież idealne rodziny nie istnieją. Pokręciłem rozbawiony głową widząc, że Lux próbuje wdrapać się na moje kolana. Wziąłem ją na ręce i posadziłem na swoich kolanach, co sprawiło, że zaczęła się śmiać. Dziwne dziecko.
- Nie odpowiedziałeś na moje pytanie – powiedziała Lou siadając obok mnie.
- Myślałem o mojej koleżance – wzruszyłem ramionami. Wciąż zastanawiałem się, co wytatuowała sobie Franky. Nie chciałam mi zdradzić, co to, ale za to wiedziałem gdzie znajduje się tatuaż.
- Tak? I co w związku z tym? – założyła nogę na nogę.
- Tak tylko sobie myślę – nie chciałem jej zwierzać się na temat Franky. Wolałem przemyśleć, to sam.


- Jest dla Ciebie dobra, Hazz? – spytała.
Czy była dla mnie dobra? Zdecydowanie nie. Franky nie była specjalnie miłą i troskliwą osobą. Troszczyła się tylko o swoich bliskich. Ale czy ja byłem dla niej wystarczająco bliski, aby się o mnie troszczyła? Wydaje mi się, że tak. Wiele razy poprzez swoje zachowanie uświadamiała mi, że jej na mnie zależy. Nao była wybuchowa i żyła tylko i wyłącznie zabawą. Ale mimo jej wszystkich wad, których było naprawdę dużo zależało mi na niej. I myślę, że to działa w dwie strony.
- Tak – uśmiechnąłem się. – Jest dla mnie bardzo dobra.
Ta odpowiedź zdawała się zadowolić kobietę, ponieważ uśmiechnęła się szeroko. Lux najwidoczniej również ucieszyła się z moich słów, bowiem zaczęła radośnie podskakiwać i klaskać.
- Przez Ciebie moje dziecko głupieje – zaśmiała się Lou.
- Nieprawda – zrobiłem oburzoną minę. – Lux, kochasz wujka Harry’ego?
Blondyneczka wpatrywała się we mnie ze zmarszczonymi brwiami. Wyglądała jednocześnie tak słodko i komicznie.
- Tak – odpowiedziała niewyraźnie i położyła swoją główkę i rączki na moim brzuchu.
- Aww – przeciągnęła jej mama. – Cholera, nie wierzę, że mam takie cudowne dziecko.
-  Ja też nie – zaśmiałem się.
Zaskomlałem, gdy Louise uderzyła mnie w ramię. Wiedziałem, że martwiła się o mnie. Przypomniała mi moją siostrę, którą nie widzę zbyt często. Tęskniłem za moją rodziną i bardzo chciałem ich zobaczyć w najbliższym czasie. Zastanawiałem się czy Franky chciałaby poznać moją siostrę i mamę. Marzyłem o tym, aby miały dobre kontakty. Tak, chciałem, aby Franky pozostała w moim życiu na dłużej.
- Daj halo-halo – Lux zacisnęła w piąstce moje włosy.
- Nie tym razem, Księżniczko – uśmiechnąłem się. Mój uśmiech znikł, kiedy Lux pociągnęła mocno moje włosy, a ja zawyłem z bólu.
- Dobra, okay – szybko wyjąłem telefon z kieszeni obcisłych rurek i oddałem go dziewczynce. Jej oczy zaświeciły się widząc jej ulubioną „zabawkę”.
- Moje dziecko – Louise pisnęła.
- Właśnie widać – uniosłem jedną brew do góry. – Nie bij, mam dziecko na kolanach – powiedziałem, kiedy podniosła dłoń żeby mnie uderzyć.
- Masz szczęście – zaśmiała się.
Uśmiechnąłem się szeroko i delikatnie pocałowałem we włosy Lux. Uwielbiałem dzieci, a przede wszystkim moją małą księżniczkę. Kto by pomyślał, że taki flirciarz jak ja uwielbia dzieci?
                                                                       *
Mój dzisiejszy poranek nie był najlepszy. Dokuczał mi ból lewego pośladka, bowiem tam znajdował się mój nowy tatuaż. Nie powiedziałam jeszcze Kate o tym, że go mam. Jedynymi osobami, które o tym wiedziały był Harry i Charlie.  Cieszyłam się z mojego nowego nabytku. Od zawsze marzyłam o tatuażu. Pragnęłam ich coraz więcej i więcej. Tatuaże są seksowne.  Wyjęłam z kieszeni telefon, kiedy zaczął wibrować. Zmarszczyłam brwi widząc, że Harry do mnie dzwoni.
- Halo? – przyłożyłam telefon do ucha.
- Lux, co robisz? – usłyszałam niewyraźny głos Harry’ego. Kto, to jest do cholery Lux?
- Halo- halo – w głośniku rozległ się dziecięcy głosik.
- Harry? Halo! – powiedziałam głośno.
- Słyszałaś coś? Księżniczko, daj mi telefon.
- Cholera, Harry jesteś tam? – spytałam.
- Franky? Cholera, przepraszam – powiedział na jednym tchu. – Lux bawiła się moim telefonem.
- Tak? Kto to? – poczułam dziwne ukucie w sercu. Chyba była zazdrosna.
- Wpadnij do nas, to ją poznasz, – mimo, że go nie widziałam, to byłam pewna, że się uśmiecha. – Zaraz wyślę Ci adres.
Zanim mogłam cokolwiek powiedzieć, Harry się rozłączył. Zdenerwowana cisnęłam telefonem na fotel, który stał naprzeciwko mnie. Nie miałam ochoty poznawać jakiejś idiotki, która pieprzy się z moim przyjacielem. Zapewne umawiał się z nią za moimi plecami. Nienawidzę go za to. Po chwili dostałam sms-a z adresem, pod którym mam się zjawić.
Z wielką niechęcią opuściłam dom i wpakowałam się do swojego nowego samochodu. Miesiąc temu zdałam prawko, więc mogłam lansować się na mieście moim czerwonym autem.
Wiele osób przechadzało się ulicami Londynu, ponieważ na dworze panowała idealna pogoda. Nie zorientowałam się nawet, kiedy znalazłam się pod ogromnym wieżowcem. Zaparkowałam na podziemnym parkingu, po czym windą wjechałam na odpowiednie piętro. Wahałam się przed zapukaniem do drzwi, za którymi znajdował się Harry i jego lafirynda. Ciekawa była czy to jej dziecko słyszałam w tle.
- Franky, w końcu – Harry otworzył drzwi chwilę po tym jak w końcu zdecydowałam się zapukać.
- Ano jestem – westchnęłam.
- Gdzie się podział twój piękny uśmiech? – przytulił mnie tak mocno, że nie mogłam oddychać. On mnie zaraz udusi!
- Cholera, Harry dusisz – wysapałam.
- Oh, przepraszam – zaśmiał się i puścił mnie. – Nie mogę doczekać się aż poznasz jedną z najważniejszych kobiet w moim życiu.
A ja nie mogę się doczekać, kiedy powyrywam jej kłaki z tej pustej głowy – powiedziałam sobie w myślach. Byłam zła. Jak on mógł się z kimś spotkać? Byłam zazdrosna, ale to, dlatego, że był moim przyjacielem i martwiłam się o niego, prawda?
- Chodź – chłopak chwycił mnie za rękę i wciągnął do mieszkania.
Apartament był utrzymany w ciepłych barwach, a dookoła walały się zabawki. Wiedziałam, że ta zdzira ma dziecko! Boże, oby nie było to dziecko Stylesa.
- Lux! – krzyknął, a po chwili po całym mieszkaniu rozszedł się dźwięk stóp uderzanych o panele.
Moje usta uformowały się w literę, „o”, kiedy podbiegła do nas mała dziewczynka. Widząc mnie schowała się za sylwetką Harry’ego i przytuliła się do jego nogi. To było takie urocze.
- Franky poznaj moją przyszywaną córkę – wziął dziewczynkę na ręce.
- Jest taka słodka – pisnęłam.
- Prawda? – uśmiechnął się szeroko. – Lux, to ciocia Nao.
Blondyneczka uśmiechnęła się i schowała twarz w ramieniu zielonookiego. Miałam ochotę ją przytulić. Jak teraz pomyślę, że myślałam, że to jakaś „koleżanka” Harry’ego, to chce mi się śmiać. Kamień spadł mi z serca.
- Cześć, jestem Lou.
Spojrzałam na kobietę, która podeszła do nas. Zacisnęłam szczęki, kiedy przytuliła się do pleców mojego przyjaciela. Chyba zaraz ją znokautuję.
- Naomi – posłałam jej ostrzegawcze spojrzenie, na co ona zmarszczyła brwi zdezorientowana. Wal się, idiotko!
- Skoro już się wszyscy znamy, to chodźmy do salonu – powiedział Harry.
Już miałam iść za nim, ale Lou zatrzymała mnie. Spojrzałam na nią pytająco i wysiliłam się na sztuczny uśmiech.
- Harry jest tylko moim przyjacielem – powiedziała, a mnie zatkało. – Mam męża, a ty nie musisz być zazdrosna – puściła mi oko.
Stałam tam oniemiała i nie mogłam wydobyć z siebie ani słowa. Czy to było tak oczywiste, że byłam o niego zazdrosna?
                                                                       *
            Czułem się niepewnie w towarzystwie Nao i Louise. Bałem się, że Lou może powiedzieć coś żenującego na mój temat. Nie mogłem do tego dopuścić, ponieważ Franky śmiałaby się ze mnie. Nie lubiłem, kiedy się ze mnie nabijała.
- Więc jesteś stylistką, prawda? – spytała Nao.
- Tak – kobieta uśmiechnęła się. – Mam dużo pracy z chłopakami.
- Wierzę Ci na słowo. Oni są totalnie szaleni.
- Kto jest twoją stylistką? – spytała Lou rozsiadając się wygodniej na kanapie.
- Właściwie wolę przygotowywać się sama – blondynka wzruszyła ramionami.
- Na galach zawsze wyglądasz niesamowicie, dlatego byłam ciekawa. Nigdy bym nie pomyślała, że sama się sobą zajmujesz.
- Wiecie ja wciąż tu jestem – odezwałem się.
- Naprawdę? A to szkoda – zaśmiała się Lou. – Idę zrobić coś do jedzenia. Jakieś szczególne zamówienia?
- Obojętnie – machnąłem na nią ręką, za co oczywiście dostałem mocny cios w ramię.
Po chwili zostałem sam na sam z Franky i oczywiście Lux. 

- Jak wyglądam, Lux? – spytała Franky nakładając na głowę kapelusz, który leżał obok niej.
Zaśmiałem się, gdy dziewczynka klasnęła w dłonie i wydała z siebie radosny okrzyk. Lux zeszła z moich kolan i wtuliła się w moją przyjaciółkę. Byłem tak samo zdziwiony jak Franky. Lux zawsze wstydziła się nowopoznanych ludzi i potrzebowała dużo czasu, aby się do nich przyzwyczaić. Z ręką na serce mogę powiedzieć, że wyglądały uroczo.
- Chyba Cię lubi – szepnąłem przysuwając się bliżej dziewczyny.
- Chyba tak – uśmiechnęła się szeroko.
- Mam pytanie – przegryzłem nerwowo wargę. – Chciałabyś pójść ze mną na drugą randkę?


Witam moich najwspanialszych czytelników na całym świecie! Tęskniliście? Ja bardzo. Jesteście tacy wspaniali. Kocham Was całym swoim serce, naprawdę! Rozdział wstawiłam ponieważ największy bohater ma dzisiaj urodziny. Wszystkiego Najlepszego Liam! Mój bohater!
Jak wyobrażacie sobie randkę Nao i Harry’ego? Może domyślacie się, gdzie ją zabierze? Piszcie swoje pomysły w komentarzach. Mogę liczy na parę słów od Was? Proszę, to wiele dla mnie znaczy.
Kocham Was!
Polecam również bloga największej wariatki i utalentowanej dziewczyny Oli! Wpadajcie i komentujcie!
http://sacrifice-your-life.blogspot.com/

piątek, 16 sierpnia 2013

Przepraszam.

Po długich przemyśleniach doszłam do wniosku, że powinnam zawiesić bloga.
Jest mi przykro, ponieważ znowu Was zawiodła. Wiem, że to wszystko robi się nudne i głupie. Wiem, że zawaliłam i to nie jest to co kiedyś.
Czytelnicy odchodzą i ja po prostu nie umiem sobie z tym poradzić. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że to tylko i wyłącznie moja wina. Wrócę, to jest pewne. Po prostu potrzebuję parę tygodni aby to wszystko przemyśleć. Chciałam Was po prostu o tym poinformować. Proszę Was tylko o to abyście zagłosowali w ankietach.
Przepraszam Was za wszystko. 

sobota, 10 sierpnia 2013

5.”Szalony dzień” ( Część druga)

                                                               W tle.
9 czerwca 2013 rok.
Cicha melodia roznosiła się echem po pomieszczeniu. Zręcznie sunęłam opuszkami palców po strunach cicho śpiewając. Promienie słoneczne, które przedzierały się przez otwarte drzwi na taras oświetlały mój profil. Byłam we własnym świecie, do którego nie miał nikt wstępu. To była moja osobista chwila.
Moje myśli wciąż krążyły wokół jednej osoby - Harry. Jego oczu w kolorze wiosennej trawy i pełnych, zaróżowionych ust. Kąciki moich ust uniosły się ku górze, kiedy przypomniałam sobie jego słowa.
"- Twoją?
- Moją - powiedział i musnął łagodnie moje wargi."
Odruchowo oblizałam dolną wargę. Wciąż czułam jego usta napierające na moje. Jego zapach, który tak bardzo uwielbiałam. Potrząsnęłam głową, aby pozbyć się tych dziwnych myśli, które coraz częściej zaprzątały moją głowę. Harry był moim przyjacielem, ale coś się zmieniło między nami. Już nie jest tak jak dawniej. Teraz jest czuły, delikatny i nie ma w nim tej agresywności jak kiedyś. Pragnęłam znowu spędzić z nim szalony dzień i cieszyć się tym krótkim życiem. Tęskniłam za naszym tańcem w deszczu i imprezami, na których wyrywaliśmy partnerów na jedną noc. Byliśmy duetem. Naomi i Harry, albo raczej Franky i Harry. Kochałam, kiedy mówił do mnie „Franky”. Wtedy czułam się wyjątkowa. Nie byłam zwykłą Naomi, ale byłam kimś innym, lepszym. Harry nie zmienił mojego życia, on po prostu stał się moim kompanem, który wraz ze mną poznawał wszystko, co niedozwolone i nieprzyzwoite.
- Hej, przeszkadzam?
Podniosłam głowę do góry i spojrzałam na Kate, która opierała się o framugę drzwi. Pokiwałam przecząco głową, po czym wróciłam do grania. Kątem oka obserwowałam moją siostrę, która usiadła obok mnie na podłodze opierając się plecami o łóżko. Przegryzałam nerwowo wargę widząc, że przegląda stos papierów, na których zapisane były nuty, akordy i słowa.
- Dlaczego zgniotłaś te wszystkie kartki? – spytała.
Wzruszyłam ramionami słysząc jej słowa. Próbowałam napisać piosenkę, ale nie dałam rady. Żadne słowo nie pasowało do drugiego, a rytm był okropny. Nie miałam weny twórczej, ale musiałam coś napisać. Mój pierwszy album, który niedawno trafił do sprzedaży schodził jak świeże bułeczki. Byłam z tego powodu bardzo szczęśliwa, ponieważ komuś spodobało się to, co robię. Miałam mnóstwo fanów, którzy wspierali mnie i naprawdę ich kochałam, ale bolał mnie fakt, że tak naprawdę mnie nie znali. Wszyscy myśleli, że jestem miłą i rozsądną dziewczyną, ale prawda była zupełnie inna. Daleko mi było do miłej i rozsądnej. Wolałam chodzić na imprezy i upijać się do nieprzytomności niż siedzieć w domu przed kominkiem i czytać książkę. W dodatku byłam nałogowym palaczem. Gdzie tu perfekcja?
- To jest dobre, wiesz? – wciąż przeglądała kartki. – Czy to piosenka o kocie?
- Em.. nie? – spytałam głupio. – Oddawaj, to!
Wyciągnęłam rękę, aby zabrać jej kartkę, ale Kate szybko wdrapała się na moje łóżko. Jęknęłam zażenowana, gdy zaczęła się histerycznie śmiać.
- Mrau, mrau.. Jestem faun. Mrau, mrau.. Kotku chodź na bal. Mrau, mrau.. – przeczytała, ale brzmiało to jak bełkot, ponieważ wciąż się śmiała. – Cholera, to będzie hit.
- Zamknij się, Kate – syknęłam. – Nie mogę nic napisać. Nie mam weny – spojrzałam na nią gniewnie.
- Przepraszam, to po prostu jest śmieszne – zakryła dłonią usta, aby nie roześmiać się jeszcze głośniej.

- To nie jest śmieszne, Kate. Nie wiem, co mam zrobić.
- Odpocznij, okay? – uśmiechnęła się delikatnie. – Może wyjedź gdzieś z Harrym.
- Dlaczego z Harrym? – uniosłam jedną brew ku górze.
- Jesteście ze sobą bardzo blisko i wiem jak za nim tęskniłaś. Z resztą on również tęsknił za tobą.
- Dobra, ale Pinky też nie widziałam bardzo długo.
- Wiem, ale twoja przyjaźń z Harrym jest większa niż z Pinky. Wiem, że Ellie znasz już od bardzo dawna, ale Harry, mimo, że nie znacie się jakoś specjalnie długo jest dla ciebie o wiele ważniejszy, prawda? Z resztą zrobisz jak uważasz. Po prostu odpocznij.
Skinęłam głową nie ufając swojemu głosowi. Kate uśmiechnęła się szeroko i ucałowała mnie w czoła zanim wyszła z mojego pokoju zostawiając mnie samą. Katherine miała racje – Harry był dla mnie ważniejszy.

                                                                  *
            Stukałam swoimi paznokciami o stolik, przy którym siedziałam. Dwie staruszki, które siedziały przede mną wciąż posyłały mi karcące spojrzenia, ale ignorowałam je i ich humorki. Jeśli chciały tylko poplotkować, to mogły spotkać się w domu, a nie w miejscu publicznym.
- Podać Ci coś jeszcze? – spytała kelnerka, która podeszła już po raz trzeci do mojego stolika. Miała długie blond włosy, które opadały na jej plecy i prostą grzywkę. Na jej ustach widniał przyjazny uśmiech, a nie ten wymuszony i sztuczny jak u większości kelnerów. Na sobie miała firmową czarną koszulkę oraz czarną spódnicę, która sięgała do jej kolan. Wyglądała ładnie.
- Yeah, poproszę jeszcze jedną herbatę. Za chwilę ktoś do mnie dołączy, czy byś mogła przyjść potem jeszcze raz? – spytałam.
- Bez problemu – zanotowała coś i z uśmiechem na ustach odeszła.
Opierając policzek o dłoń spojrzałam na moją komórkę, która leżała na stoliku. Na wyświetlaczu
znajdowało się parę rys, ponieważ mój telefon dość często „spotykał się” z podłogą. Mogłam sobie kupić nowy, ale nie chciałam. To, że stałam się od niedawna cholernie bogata nie oznacza, że muszę kupować nie wiadomo, co. Chociaż od dziecka marzyłam o tym, aby mieć schody wysadzane diamentami. Niestety, ale na to mnie nie stać. O ironio!
- Naomi?
Spojrzałam na dziewczynę, która usiadła naprzeciwko mnie. Była to Selena Gomez. Wyglądała olśniewająco. Z resztą, kiedy tak nie wyglądała?
- Tak – uśmiechnęłam się. – Cieszę się, że mogłaś do mnie dołączyć.
- Ja też się cieszę. Na szczęście akurat jestem w Londynie – odwzajemniła mój uśmiech. – Ale nie chciałaś się spotkać tylko po to, aby się poznać, prawda?
- Twoja herbata – kelnerka postawiła przede mną wcześniej zamówią przeze mnie herbatę. – Podać coś jeszcze?
- Poproszę to samo – powiedziała moja towarzyszka.
Kelnerka skinęła głową i odeszła od naszego stolika. Na szczęście nie wariowała na widok Seleny.
- Yeah, masz racje – odpowiedziałam na jej wcześniejsze pytanie. – Chciałam porozmawiać o Justinie.
- Oh – brunetka była zaskoczona. Nagle jej uśmiech znikł, a w oczach pojawił się smutek.
- Właśnie – oblizałam swoje suche usta. – Powiedz mi, czy ty go jeszcze kochasz?
 - Co to za pytanie? – zmarszczyła brwi.
- Wiem, że wcale mnie nie znasz, ale Justin, to mój przyjaciel.

- Przyjaciel? – prychnęła. – Wiesz jak się poczułam, kiedy zobaczyłam wasze wspólne zdjęcia na okładkach gazet? Ludzie uważali was za parę.
- Serio? Myślałam, że tylko gadają tak o mnie i o Harrym – wywróciłam oczami. – Jesteś osobą publiczną i sama doskonale powinnaś zdawać sobie sprawę z tego, że to, co piszą brukowce rzadko jest prawdą.
- Może – westchnęła. – Przepraszam, że tak na Ciebie naskoczyłam. Ja jestem po prostu o niego zazdrosna.
Uśmiechnęłam się słysząc jej słowa. Była o niego zazdrosna, a to równało się z tym, że wciąż go kochała. Musiała sprawić, aby znowu byli razem. Nie mogłam patrzeć na Justina w takim stanie. Zmienił się dla niej i mam nadzieję, że Selena to doceni.
- On się zmienił – dziewczyna chciała coś powiedzieć, ale uciszyłam ją gestem dłoni. – Zmienił się dla Ciebie. Rzucił, to wszystko. Wiesz o tym?
- Nie – przetarła twarz dłońmi. – Czyli, on już nie bierze? – spytała szeptem.
- Od dwóch miesięcy.
- Oh, to dobrze – uśmiechnęła się nieśmiało.
- Skontaktujesz się z nim?
- Nie wiem, czy on tego chce.
- Oczywiście, że chce – machnęłam ręką. – On cholernie za tobą tęskni. Ponadto szaleńczo Cię kocha.
Selena uśmiechnęła się do mnie ukazując rząd białych zębów. Była idealna dla Justina. Zazdrościłam jej urody. Byłam od niej o wiele brzydsza. Cholera, chyba przez nią dostałam kompleksów.
- Dziękuję, Naomi. Jesteś świetna.
                                                                       *
             
Otuliłam się skórzaną kurtką, którą miałam na sobie, kiedy zimny wiatr buchnął w moje ciało. Przerażała mnie ciemność, która mnie otaczała. Jedynym światłem w pobliżu przynajmniej dwóch kilometrów była latarnia i okrągły księżyc. Specjalnie zerwałam się ze wspaniałego spotkania z Sel tylko, dlatego, że Harry zadzwonił do mnie mówiąc, że ma wspaniały pomysł. Nie miałam pojęcia, co wymyślił tym razem, ale najwidoczniej nie było to wspaniałe jak mówił skoro kazał mi przyjechać na jakieś odludzie. W tej części miasta kamienice wyglądały obskurnie. Na ulicy nie było praktycznie ani jednej żywej duszy oprócz pijanych nastolatków i bezdomnych. Nie czułam się bezpiecznie w tym miejscu.
- Franky!
Wywróciłam oczami widząc Harry’ego, który biegł w moim kierunku. Wyglądał jak Mitch ze słonecznego patrolu. Nieważne.
- Na co wpadłeś tym razem? – uniosłam jedną brew ku górze.
- A więc, leżałem w łóżku bez koszulki i wpatrywałem się w swoje tatuaże i doszedłem do wniosku, że chcę zrobić sobie następny. I wpadłem na genialny pomysł. Zróbmy sobie takie same tatuaże, albo ewentualnie inne – uśmiechnął się szeroko. – Co o tym sądzisz? – objął mnie ramieniem i zaczął prowadzić w ciemną uliczkę.
- Myślałam, że wymyślisz coś naprawdę głupiego, ale ten pomysł jest genialny. Jestem z Ciebie dumna, Hazz.
- Dzięki – zaśmiał się. – Jesteśmy na miejscu.
Zmarszczyłam brwi widząc salon tatuażu. Jakim cudem w tak obskurnym miejscu może znajdować się taki salon? Harry otworzył drzwi i przepuścił mnie pierwszą. Na moim ciele pojawiła się gęsia skórka, kiedy ciepłe powietrze buchnęło w moje ciało. Ogromna różnica była między temperaturą na zewnątrz, a w pomieszczeniu.
- Styles? Co ty tu robisz?
Przed nami pojawił się facet po trzydziestce, który najwyraźniej był właścicielem salonu. Jego ciało było pokryte różnorodnymi tatuażami. Przypominał członka gangu, ponieważ był łysy i bardzo umięśniony.
- Przyszedłem zrobić sobie kolejny tatuaż do kolekcji – przytulił go po męsku.
- A kim jest twoja urocza towarzyszka? – spytał mierząc mnie od góry do dołu.
- Naomi – powiedziałam zanim Harry zdążył się odezwać.
- Świetnie – mężczyzna uśmiechnął się szeroko. – Co chcecie?
- Myślę, że jeszcze się zastanowimy. Dasz nam jakiś album? – spytał Styles.
- Wszystkie leżą na stoliku. Zawołajcie mnie, kiedy już się zdecydujecie. Zajmuję się teraz jakimś gościem – powiedział na jednym tchu. – Gość strasznie krzyczy – wywrócił oczami. 

Wraz z Harrym zaczęłam się histerycznie śmiać słysząc słowa łysielca. Styles chwycił jakiś album, a drugi podał mi. Nucąc pod nosem słowa piosenki, która właśnie grała w radiu przeglądał album. Wpatrywałam się w niego jak w obrazek. Wyobraziłam sobie jego usta napierające na moje. Jego dłonie, które poznawały całe moje ciało, ochrypły głos, który szepta mi do ucha brudne słowa. Najwyraźniej musiał zorientować się, że na niego patrzę, ponieważ kusząco oblizał wargi. Cholera, pieprz się!
- Wybrałaś już coś? – uśmiechnął się zadziornie.
Jego zielone oczy wpatrywały się we mnie uważnie. Nie mogłam znieś jego pożądliwego wzroku. Rzucając wcześniej album na stolik rzuciłam się na niego. Moje usta szybko odnalazły jego. Brutalnie polizałam jego dolną wargę prosząc o dostęp do wnętrza jego ust. Jęknęłam, kiedy nasze języki spotkały się ze sobą. Jego dłonie namiętnie pocierały moje uda. Czułam, że przez nasze ciała przeszły dziwne iskry. Chciałam czegoś więcej, ale wiedziałam, że nie mogłam tego mieć. Był moim przyjacielem. Stanowczo odepchnęłam go od siebie, aby zapobiec temu, co mogłoby się wydarzyć.
- To, co, wybrałeś już coś?
                                                                       *
            Skrzywiłam się, gdy poczułam igłę na moim lewym pośladku. Harry siedział przede mną i wpatrywał się w moją twarz. Był trochę obrażony za to, że go od siebie odepchnęłam. Ale jak to wszyscy mówią, – Co za dużo, to nie zdrowo. W końcu dowiedziałam się jak ma na imię właściciel salonu. Łysy Charlie. Był zabawnym człowiekiem. Ze wszystkiego i wszystkich żartował. Polubiłam go i chyba zostanę jego stałą klientką, bowiem facet ma talent.
- Jak się czujesz, mała? – spytał Charlie, który wciąż pracował nad moim tatuażem.
- Jest w porządku – odpowiedziałam.
- Gdybym był wolny, to bym zaczął Cię podrywać – zaśmiał się. – Masz cholernie seksowny tyłek. Tylko nie mów o tym mojej narzeczonej.
- Masz moje słowo – zaśmiałam się. Mówiłam już, że jest zabawny?
- Charlie, powiem Blair, że flirtujesz ze swoimi klientkami, jeżeli nie przestaniesz gapić się na jej tyłek – powiedział całkiem poważny Styles. Co go ugryzło?
- Wiesz, stary to trochę trudne. No chyba, że mam kontynuować z zamkniętymi oczami.
- Cholera, nie! – zaprotestowałam szybko. Nie chciałam, aby mój pośladek potem wyglądał jak nie wiadomo, co. 
Harry wywrócił oczami słysząc mój sprzeciw. Spojrzałam na niego groźnie, na co uśmiechnął się niewinnie. Pożałujesz, Styles! Po chwili Charlie skończył mój tatuaż, a ja z Harrym opuściłam lokal. W ciszy szliśmy do jego samochodu, które wciąż stało pod latarnią. Krzyknęłam zszokowana, gdy przyparł mnie do drzwi range rovera.
- Co ty odwalasz? – syknęłam.
- Pośladki, serio? – mocniej naparł swoim ciałem na moje. – Czemu nie ramię, albo coś?
- Bo nie – wzniosłam oczy do nieba. – Ciesz się, że nie zrobiłam to w mojej strefie intymnej.
- Nienawidzę Cię, Franky – zaśmiał się i przytulił mocno.
Byłam z moim przyjacielem w salonie tatuażu, napisałam piosenkę o kocie i naprawiłam czyjś związek. Czy to nie był szalony dzień?


Napisałam najdłuższy rozdział w historii całego bloga :0 
Nie mogłam się opanować i cały czas chciałam pisać, rany to było wspaniałe. Najwyraźniej potrzebowałam tygodniowej przerwy. Wena we mnie uderzyła. Podoba się Wam chociaż trochę ten rozdział? Domyślacie się co wytatuowała sobie Nao? Czekam na wasze opinie. Wiem, że zawiodłam dużo razy i wiele osób mnie opuściło, ale będę się starać, obiecuję. Mam nadzieję, że wciąż tu jesteście. Kocham Was <3
PS Przepraszam za tą czcionkę. Nie wiem co się do cholery dzieje. Mam już tego cholernie dość. Przepraszam za utrudnienia. 

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

4."Moja" (Część druga)

                                                       Rozdział konkursowy
8 czerwca 2013 rok
Obudziłam się, po czym przeciągnęłam moje ciało. Całkiem jak kot. Na nogi założyłam swoje kapcie z motywem tygrysa i ruszyłam ziewając w stronę kuchni. Zaśmiałam się pod nosem. Tygrys to też kot.  Ręką przeczesałam swoje włosy. Naprawdę je lubiłam. Były miękkie i gładkie. Weszłam do pomieszczenia i zobaczyłam moją siostrę. Usiadłam szybko przy stoiku opierając głowę o ręce. W pokoju czuć było niesamowity zapach świeżej kawy, który delikatnie pieścił moje nozdrza.
- Dzień dobry! - powiedziała i postawiła przede mną kubek kawy. Uśmiechnęłam się sennie. Kath naprawdę o mnie dbała. Zdecydowanie była najlepszą siostrą na świecie. Zawsze mogłam na nią liczyć. Nie tylko w roli menager.
- Yh - mruknęłam upijając łyk napoju.
- Co ty dzisiaj taka senna? - zapytała.
- Nie mam pojęcia -powiedziałam i przymknęłam oczy.
- To się lepiej pośpiesz, bo za dwadzieścia minut będą tutaj chłopcy z Pinky - rzuciła a ja spojrzałam na nią jak na ducha.
- Co?! - krzyknęłam, po czym zerwałam się z miejsca.
Ze swojej szafy wyciągnęłam zwykłe jeansy, bluzkę z wizerunkiem kota i napisem Under, która miała szare rękawy oraz szare vansy. Przebrałam się chyba tak szybko jak jeszcze nigdy, po czym przystanęłam przed lustrem. Moje dzisiejsze włosy były istną katastrofą a nie miałam siły ich prostować, więc na głowę wsunęłam szarą czapkę.  Jako, że kot na bluzce miał zielone oczy na moim nadgarstku znalazła się zielona bransoletka ze szmaragdem.  Wykonałam szybki, dość delikatny makijaż, po czym usłyszałam dzwonek do drzwi.
- Zabiję cię za to Katherine - powiedziałam pod nosem i poszłam wpuścić moich przyjaciół. Liam przywitał mnie uściskiem a reszta zoo wbiegła do domu nawet nie zamieniając ze mną słowa. Pokręciłam z rozbawieniem głową.  Uwielbiałam ich głównie za to, że byli tacy beztroscy. Nie martwili się jutrem. Zwracali uwagę na to, co się dzieje teraz. Po chwili na korytarzu zjawiła się Kath, która w pośpiechu zakładała płaszcz i buty.
- Idziesz gdzieś?
- Tak, na zakupy. Ktoś musi, prawda? - nie czekając na moją odpowiedź wyszła.
- Nao, Nao! On mi wziął poduszkę! - krzyknął Louis i wtulił się w moje lewę ramię.
- Masz ich w tym domu jeszcze kilkadziesiąt! - odburknął mu Zayn. Zaśmiałam się a Lou zaczął imitować płacz dziecka. Pogłaskałam go po głowie.
- A mama mnie kocha! A ciebie nie-e! - powiedział Tomlinson.
- Kogo kocha moja Naomi?! - na korytarz wskoczył Harry, po czym odpychając Louisa wtulił się we mnie. Pokręciłam z rozbawieniem głową. Po czym zostawiając Harolda podeszłam do Zayna i pocałowałam jego policzek.
- Widzicie? Przynajmniej on jest spokojny i nie rzuca się jak małpa, której włożono do tyłka czopek - powiedziałam a Zayn uśmiechnął się z wyższością. Poszłam do salonu słysząc jak chłopcy zaczynają się przepychać między sobą, który jest lepszy i którego bardziej kocham. Liam siedział na kanapie i z kimś smsował a Niall rozmawiał z Ellie.
- A tym już coś odwaliło, huh - zagadnął blondyn.
- A, kiedy im nie odwalało? - zaśmiałam się a Ellie uroczo zachichotała. Niall uśmiechnął się pod nosem patrząc na nią.
- Emm.. Pasujecie do siebie - wypaliłam a ich twarz przybrała czerwony kolor. W dodatku moja mała, radosna przyjaciółka posyłała mi jedno z tych morderczych spojrzeń. 
- Dobra, dobra. Ja nic nie mówiłam - uniosłam ręce w obronnym geście i spojrzałam na Liama.
- A ty, z kim tak piszesz? Uważaj, bo sobie palce wybijesz - pokazałam mu język.
- Ha! Ha! Z Danielle.
- Ah - moja mina zmieniła swój wygląd.
- Nie lubisz jej, prawda? - zapytał. Pokiwałam potakująco głową i spuściłam wzrok. Nie lubię jej, bo przez nią w mojej głowie często widniały jakby wygrawerowane słowo ‘’DZIWKA’’.
- Ona po prostu czasami ma swoje humorki. Nie wiem, czemu wtedy była dla ciebie tak niemiła -powiedział. Bo znała prawdę.
- To przecież nie twoja wina Li. Nie musisz się tym zamartwiać - zaśmiałam się lekko dla rozładowania atmosfery.
*
- Nao. Chodź do mnie - ktoś objął mnie w talii i szepnął do mojego ucha. Moje usta wygięły się w szerokim uśmiechu. Harry. Chłopak pociągnął mnie na górę do mojej sypialni. Weszliśmy a on zatrzasnął drzwi jednocześnie mnie do nich przygważdżając swoim ciężkim ciałem. Jego wargi wplotły się w moją szyję. Zacisnęłam palce na jego koszulce i pociągnęłam ją w górę. Jęknęłam cicho, kiedy jego place wbiły się w moje udo. Oddechy mieszały się między nami i powodowały sytuację, kiedy nic innego się nie liczy oprócz nas dwoje. Jego język natarł na mój i zaczął się o niego ocierać. Poczułam jak powoli zdejmuje moją koszulkę i jeździ swoimi dłońmi po mym odkrytym brzuchu. Było mi gorąco. Nagle uniósł mnie za uda i poprowadził nas na łóżko. Takie sytuacje między mną a Harrym zdarzały się często, ale jeszcze nigdy nie było tak.. mocno, zachłannie, namiętnie, ponętnie i po prostu odurzająco. Przewrócił nas tak, że ja znajdowałam się pod nim i zaczął ustami muskać moją szyję. Jego ręce powędrowały w stronę moich piersi okrytych tylko białym materiałem stanika. Delikatnie je ścisnął a moje ciało wygięło się w łuk. Dotykał je i masował. Jęk wydobył się z moich otwartych lekko ust. Objęłam go nogami w pasie i mocniej przycisnęłam dając znak, że ma wrócić do moich spierzchniętych ust. Jego wypukłość w spodniach otarła się o mnie. Jęknęłam znowu a on się uśmiechnął wracając do moich ust. Mocno przygryzł moją dolną wargę i pociągnął w swoim kierunku. Jego ręce ruszyły do rozporka swoich spodni, ale łagodnie odepchnęłam go. 
- Czego chciałeś Hazz?
- Umów się ze mną. Dzisiaj wieczorem. Będę po ciebie o dwudziestej drugiej - uśmiechnął się, po czym musnął moje ramię i wyszedł ubierając swoją koszulkę. 
*Katherine*
Wyszłam ze sklepu z trzema siatkami wypełnionymi po brzeg różnymi produktami. Ulice były jak zwykle zapełnione różnymi ludźmi. Bruneci, blondyni, szatyni. Żaden z nich nie zwrócił na mnie uwagi. Mam dwadzieścia siedem lat. Potrzebuję kogoś, kto mnie wesprze. Kogoś, kto będzie powodował na mojej twarzy uśmiech. Przygryzłam wargę i wbiłam wzrok w swoje stopy, kiedy nagle coś mocno uderzył mnie w ramię tak, że upadłam a moje zakupy znajdowały się teraz na chodniku. Dodatkowo rozpierał mnie ból tyłka i uczucie zdenerwowania.
- Bardzo przepraszam. Naprawdę nie chciałem! Jestem Blake - powiedział wysoki i niesamowicie przystojny brunet podając mi rękę. Miał bujne włosy zaczesane lekko do góry, czekoladowe oczy szeroki uśmiech. Na jego szczęce widniał lekki zarost. Uśmiechał się przepraszająco. Odchrząknęłam, kiedy pomógł mi wstać.
- Naprawdę bardzo przepraszam!
- Katherine.
- Może dasz się zaprosić na kawę w ramach przeprosin? - zapytał a ja spuściłam wzrok i uśmiechnęłam się pod nosem. Dawaj Kath! To twoja szansa!
- Z przyjemnością - powiedziałam spoglądając w jego wielkie oczy.
*
Zatrzasnęłam cichutko drzwi tak by nie obudzić mojej siostry. Uśmiechając się pod nosem zdjęłam swoje szpilki i odłożyłam zakupy na ziemię. Było już po dwudziestej, ale czas z Blakem tak szybko mijał, że nie wiem, kiedy wybiła ósma. Siedzieliśmy w małej kawiarence i poznawaliśmy się nawzajem. Okazało się, że mój nowy znajomy jest modelem. Wcale się nie dziwiłam. Był nieziemsko przystojny, pociągający i seksowny. W dodatku miał trzydzieści lat. Nawet poprosił mnie o swój numer telefonu.
- Gdzie byłaś? - Naomi stała na przed pokoju ze skrzyżowanymi rękami na piersiach z surową miną.
- W sklepie - powiedziałam. Oblizałam wargi. No to wpadłaś Katherine.
- Osiem godzin!?
- No wiesz.. był duży wybór w jogurtach? - skryłam głowę pomiędzy włosami. Nie mogłam jej powiedzieć o Blake’u. To nie było nic pewnego a ja nie chciałam robić nadziei ani sobie ani jej.
- Idę się szykować na randkę - powiedziała i obróciła się na pięcie, po czym szybkim krokiem wyszła z kuchni.
- Randkę?- szepnęłam sama do siebie.
                                                           *Naomi*
Ubrana w ciemne jeansy, białawą bluzkę na szerszych ramiączkach, skórzaną kurtkę i lity z kolcami na obcasie zeszłam na dół. Zabrałam tylko telefon do kieszeni, po czym wyszłam. Nadal w gotowało się we mnie ze względu, że nie wiem gdzie tyle czasu była moja siostra, ale jeśli będzie chciała to mi powie. Wsiadłam do auta Harry’ego i przywitałam go całusem w policzek.
-Gdzie jedziemy? -zapytałam a on uśmiechnął się.
-Do parku.- powiedział.
*
Pacnęłam go w ramię śmiejąc się.
- Wcale nie jestem kruszynką! - krzyknęłam. Od godziny chodziliśmy po parku rozmawiając, śmiejąc się i przytulając.
- Jesteś. Jesteś gorącą, ostrą kruszynką, która daje popalić - zaśmiał się i przyciągnął mnie do siebie. Byliśmy już pod moim domem. Przygryzłam wargę patrząc na niego z dołu.
- Twoją?
- Moją - powiedział i musnął łagodnie moje wargi. Uśmiechnęłam się i przytuliłam go.
- Dziękuję, za ten wspaniały wieczór Hazz. Jesteś najlepszy - szepnęłam mu do ucha. Moje serce biło w przyjemnie szybkim tonie. Uwielbiałam z nim przebywać. Dawał mi odrobinkę szczęścia i radości, której nikt mi nie dawał. W zwykłych prostych rzeczach.
- Nie ma, za co - musnął mój policzek, kiedy powoli wchodziłam do swojego domu. Przymknęłam drzwi i podeszłam do szyby. Odwrócił się i odszedł. Przygryzłam wargę i zobaczyłam jak się odwraca by posłać mi uśmiech. Tylko dla mnie.

Ten piękny rozdział napisała Wiktoria (Bella_Wika). Inne prace były również świetne i bardzo dziękuję wszystkim, którzy wzięli udział w konkursie. Ten rozdział jest – Wow. Bardzo Ci dziękuję za to, że napisałaś taki świetny rozdział dla mnie.
Proszę abyście wyrazili swoją opinię na temat rozdziału.  Zauważyłam, że ludzie ode mnie odchodzą. Chcę abyście powiedzieli mi co robię źle. Naprawię to, naprawdę. Przepraszam za to, że nie jestem dość dobra.
Dziękuję wszystkim, którzy ze mną zostali.
Kocham Was <3
Serdecznie Was zapraszam na opowiadania Wiktorii :
http://life-while-we-young.blogspot.com/





Czytelnicy